wtorek, 27 listopada 2007

poniedziałek, 26 listopada 2007

hey

Paweł Małaszyński jest zakochany w tancerce! Dla niej jest w stanie zrobić dosłownie wszystko. Aktor kilka dni temu podjął dramatyczną decyzję, która zaskoczyła nawet jego najbliższych przyjaciół. Co zrobił? Czytaj!

Małaszyński nie chce tańczyć w 7 edycji "Tańca z Gwiazdami". Aktor przyznaje, że nie lubi tańca towarzyskiego i producenci programu już od pierwszej edycji show kuszą go, żeby wziął w nim udział. Bezskutecznie. Małaszyński ma tak dużo pracy na planie seriali i na deskach teatru Kwadrat, że byłoby mu ciężko wygospodarować dodatkowy czas na treningi do "TzG". Dlatego raczej nie zobaczymy aktora w żadnej edycji show.

Miałem już tyle razy wystąpić w "TzG", ale to były tylko spekulacje prasy. Nie mogę się podjąć udziału w tym programie, bo nie mam na to czasu - opowiada Małaszyński.
Paweł, znany z perfekcjonizmu, ma jeszcze ważniejszy powód do niechęci do "TzG". Żona aktora Joanna Chitruszko jest tancerką i od lat zajmuje się nim zawodowo. Udział w "TzG" byłby dla Małaszyńskiego dużym stresem, bo musiałby on wysłuchiwać surowych ocen żony. Paweł woli nie prowokować losu i zamiast brać udział w tanecznym show postanowił zostać w domu. I bardzo dobrze. W końcu wszędzie jest dobrze, ale w domu najlepiej.

piątek, 23 listopada 2007




PARE FOT PAW
ŁA MA
ŁASZYŃSKIEGO

czwartek, 22 listopada 2007

siemka


Paweł Małaszyński wrócił na plan serialu Twarzą w twarz po przymusowej przerwie w pracy spowodowanej niebezpiecznym wypadkiem. Twierdzi, że czuje się już dobrze. Nosiłem kołnierz ortopedyczny, bo miałem ponaciągane kręgi szyjne - mówi Super Expressowi. Miałem też wybity bark i dwa tygodnie spędziłem z ręką na temblaku. Ale teraz jest już znacznie lepiej, choć zdarza się, że coś mnie zaboli. Jak wynika ze zdjęcia, potrafi zaboleć całkiem mocno.
Tymczasem kręcenie scen do pierwszej serii serialu dobiegło już końca i aktor będzie mógł zająć się swoim zdrowiem. Myślę, że masaże powinny mi pomóc wrócić do pełnej sprawności - twierdzi optymistycznie. Reżyser Patryk Vega nie zdradza, czy w planach jest kontynuacja serialu, ale biorąc pod uwagę popularność, jaką się cieszy, ciąg dalszy pewnie nas - i Małaszyńskiego - nie ominie.

piątek, 16 listopada 2007

siemka


Jestem wkórzona ponieważ Pawe
ł Ma
łaszyński by
ł w mojej by
łej Switlicy niepowiem jakiej bo to taki obciach.
I wiecie że oni mnie niezaprosili. Leeeeeeeeee
:[ :{ :{:{ :{ :{ :{ :{:{
ALE jutro
Tajemnica twierdzy szyfrów
o 20:20 na 1tvp :} :}"}"} "} "} "}

czwartek, 15 listopada 2007

elo

Jak pan wspomina zdjęcia na poligonie w Wesołej?

- Tego dnia mieliśmy kręcić scenę egzekucji. Przyjechałem na poligon około siódmej rano i wraz z Arturem Żmijewskim wybrałem się na plan. Zobaczyłem doły wypełnione setkami zakrwawionych ciał – to były oczywiście manekiny - i spychacz czekający, by przysypać je piaskiem. Pamiętam moje pierwsze wrażenie, poczułem się niedobrze. A jeszcze przecież miało do tego dołu wejść kilkudziesięciu statystów, a ja – cały umazany we krwi – miałem się między nimi położyć...
A do tego jeszcze ten strzał w głowę. To była moja pierwsza taka scena w życiu. Pamiętam, najstraszniejszy był drugi dubel. Wtedy tak naprawdę poczułem się strasznie... To było naprawdę dziwne uczucie. Siedzisz w tej ciemnej więźniarce, którą nas tam dowieziono, nagle otwierają się drzwi, światło cię razi, a kiedy już wzrok się przyzwyczaja, widzisz wokół stos ciał. Wtedy przychodzi ci na myśl, że za chwilę umrzesz i nic już nie możesz zrobić. Wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie zdążysz pogodzić się ze śmiercią i nagle – jak w trakcie tego dubla – broń nie wypala: wraca nadzieja. Na mojej twarzy pojawił się grymas, może cień uśmiechu, a wtedy broń została przeładowana i padł strzał. Musiałem bardzo szybko zareagować...
Andrzej Wajda powiedział mi, że to był chyba mój najlepszy dubel, bo gdy zaszło coś nieprzewidzianego, zachowałem się prawdziwie. Wtedy ugięły się pode mną nogi, poczułem się słabo...


- Wszyscy na planie byliśmy bardzo poruszeni tą sceną – to było autentycznie wstrząsające. Pan to przeżył niemal na jawie. Proszę powiedzieć, jaki jest pański stosunek do sprawy katyńskiej?

- Moi dziadkowie przeżyli pierwszą i drugą wojnę światową, ale obaj uniknęli Katynia. Ja dowiedziałem się o tej zbrodni w szkole, zawsze traktowałem ją na równi z Holokaustem. Kiedy wtedy rano patrzyłem na plan, myślałem „Boże, jak ludzie mogli być zdolni do takich okropieństw wobec bliźnich?”. Podobne refleksje wzbudza we mnie każda taka tragedia – Holokaust, Katyń, Hiroszima. Ze zgrozą myślę, że od II wojny światowej nie było ani jednego dnia pokoju na świecie. I nie chodzi o to, że jestem Polakiem, że mam w sobie zakodowane Katyń, Holokaust, Auschwitz i te wszystkie okropieństwa, jakich doświadczył nasz naród podczas II wojny światowej. Przeraża mnie każde okrucieństwo wymierzone przeciwko drugiemu człowiekowi, trudno mi pojąć, że coś takiego jak na przykład Biesłan czy to, co dzieje się dziś w Iraku, może zdarzać się na świecie.


- Do kogo, pana zdaniem, adresowane jest „Post Mortem”?

- To jeden z takich filmów, które powinien zobaczyć każdy. Chociaż z drugiej strony, bywam poruszony, kiedy okazuje się, że dzisiejszy 16-18-latek nie wie, co to był stan wojenny. Trudno mi więc powiedzieć, jak ta 16-18-letnia młodzież odbierze film o Katyniu. Tym bardziej sądzę, że ten film powinien obejrzeć każdy Polak, przecież opowiada o bliźnie na naszym sercu.


- Pan wcześniej nie pracował z Andrzejem Wajdą?

- To był mój pierwszy zawodowy kontakt z Wajdą. Kiedy zaproponowano mi rolę w „Opowieści katyńskiej”, nie wahałem się ani chwili, przyjąłem ją razu. Pamiętam pierwsze spotkanie z panem Wajdą – na miesiąc przed rozpoczęciem zdjęć się spotykał z każdym z aktorów. Nie pamiętam, kiedy wcześniej byłem równie zestresowany – w końcu miałem pracować z mistrzem, z legendą. Tymczasem pan Andrzej okazał się bardzo życzliwy, elastyczny i otwarty na sugestie aktorów. Zaproponowałem wtedy, by dokonać pewnych zmian w mojej postaci: chodziło o coś, jakąś rzecz, która ma charakteryzować porucznika pilota. Podsunąłem pomysł, by był to różaniec, który będzie się potem przewijał przez cały film, by w końcu trafić do Magdaleny Cieleckiej, mojej filmowej siostry - jako sygnał o śmierci brata. Pierwotnie miały to być różne drobiazgi, ale zasugerowałem panu Andrzejowi, by ograniczyć się do tylko jednego przedmiotu - właśnie różańca.
Ostatniego dnia zdjęciowego, kiedy żegnaliśmy się i dziękowaliśmy sobie za współpracę, pan Andrzej wrócił jeszcze raz do tego różańca, mówiąc „To był bardzo dobry pomysł, panie Pawle. Bardzo panu dziękuję”. Dla takiej chwili warto robić filmy.

środa, 14 listopada 2007



Małaszyński boi się żony?

Paweł Małaszyński bagatelizuje wypadek, jakiemu uległ na planie serialu "Twarzą w twarz" gdyż... boi się żony. Z relacji członków ekipy pracującej nad realizacją serialu wynika, że wypadek mógł się skończyć bardzo źle.

"Auto dachowało, w takich przypadkach zawsze istnieje ryzyko, że samochód się zapali" - mówi jeden z filmowców.

"Inaczej jest, gdy wywrotka auta jest planowana - w takich scenach biorą udział kaskaderzy, zachowane są szczególne środki ostrożności. Tym razem to miała być zwykła przejażdżka...". PPawe
ł się nieboi swej żony!!!
ALE WYPADEK TO GROŻNY.

Dzień dobry fani Pawła


Małaszyński się wzrusza

Nadworny idol kobiet, Paweł Małaszyński nie ucieka przed popularnością. Aktor znany jest obecnie m.in. z serialu w "Twarzą w twarz". Dla Małaszyńskiego popularność nie jest udręką. Szanuje swoich widzów i wszystkich, którzy chcą zdobyć jego autograf.

"Trochę się przyzwyczaiłem do popularności. Przyjmuję ją z całym inwentarzem. Nie staję okoniem, kiedy ktoś poprosi o autograf, czy zdjęcie. Na szczęście nie spotkał mnie żaden atak ludzi i są to zwykle miłe spotkania" - opowiada nam serialowy "Ważka".

Co najchętniej chcą od niego fani? Przede wszystkim zdjęcie. "Chcą po prostu fotkę. albo chcą mi uścisnąć dłoń i podziękować. Trochę mnie to wzrusza, czuję się wtedy głupio" - zwierza się Małaszyński.

wtorek, 13 listopada 2007


Świadek koronny"
to inspirowany faktami, trzymający w napięciu film o potędze uczuć w świecie zła: gangster, który pogrąża mafię i dziennikarz, który skrywa tajemnicę. Życie obydwu zmienia ukochana kobieta.

W filmie zobaczymy gwiazdorską obsadę. Oprócz Małaszyńskiego w "Świadku koronnym" wystąpią Robert Więckiewicz, Artur Żmijewski, Małgorzata Foremniak, Urszula Grabowska, Szymon Bobrowski, Andrzej Zieliński, Andrzej Grabowski oraz Krzysztof Globisz.

Skruszony gangster Jan Blachowski - "Blacha" (Więckiewicz) składa zeznania, które obciążają największych bossów mafii. Staje się najpilniej strzeżonym w Polsce świadkiem koronnym.

Tylko Marcinowi Krukowi, dziennikarzowi śledczemu (Małaszyński) udaje się do niego dotrzeć i namówić na jedyny wywiad. Gangster nie wie jednak, że Marcin ma osobisty powód, dla którego chce się z nim spotkać twarzą w twarz.

Dziennikarzowi towarzyszy operatorka kamery Iwona (Grabowska). Delikatna i krucha nie pasuje do świata, który pochłonął Marcina. Ukrywa przed nim, że go kocha i nieświadoma jego tajemnicy, jedzie z nim nagrać wywiad, który na zawsze odmieni ich życie.

"Blacha" ujawnia tajemnice mafii, odkrywa swoje dwie twarze: bezwzględnego bandyty, ale i człowieka, który dla ukochanej żony (Foremniak) zdecydował się na układ z policjantem (Żmijewski).

Producentem filmu jest TVN. Współautorami scenariusza są ludzie, którzy poznali gangsterski świat od podszewki, twórcy telewizyjnego hitu "Alfabet mafii": Artur Kowalewski (TVN), Piotr Pytlakowski (Polityka) oraz Wojciech Tomczyk, scenarzysta serialu "Oficer". Reżyserami filmu są Jarosław Sypniewski i Jacek Filipiak

Małasz! Właśnie jego czytelniczki COSMO uznały za najprzystojniejszego, najseksowniejszego i w ogóle naj, naj, naj.

1. Paweł Małaszyński


Podziwiany nie tylko za urodę, ale także za idealny (albo bliski ideału) charakter. Niestety jest już zajęty...

poniedziałek, 12 listopada 2007



– Jestem szczerym człowiekiem, nie skromnym.

• Fala popularności szybko Pana dopadła. Pan sobie z nią radzi?

– Przyzwyczaiłem się do tego. Spotkania z ludźmi nie są uciążliwe. Tylko spotkania z prasą.

• Uciążliwe? Bo ciągle są zadawane te same pytania?

– Tak.

• A jakie pytanie chciałby Pan usłyszeć, żeby ten stereotyp zmienić?

– Właśnie takie pytanie zadaje mi każdy dziennikarz. I ja nie odpowiadam, bo nie wiem. Teraz muszę udzielać wielu wywiadów. A to w związku z Telekamerami, a to ze „Świadkiem koronnym”. Powtarza się to samo i dlatego jest nudne.

• Dlaczego dopiero za trzecim razem dostał się Pan na studia?

– Nie ma recepty na to, żeby się dostać do szkoły. Chyba że masz plecy (śmieje się).

• Aktor jest z natury odrobinę próżny. Porażka musi boleć.

– Ja się dobrze bawiłem na egzaminach. Jak się nie udawało, mówiłem – trudno. Miałem dzień, dwa goryczy. A potem brałem się za siebie. I przygotowywałem do następnego egzaminu. Ze swoich porażek wyciągam wnioski. I staram się ich nie powtarzać. Czasem coś nie wyjdzie. Ale nie wolno się załamywać. Trzeba wstać i biec. Z drugiej strony, zdaję sobie sprawę, że dzisiaj przeprowadzamy wywiad, a za rok już nikt nie będzie o mnie pamiętać. Tak jest w tym zawodzie.

• Tak może być.

– Pewnie, że tak. Ja jestem młody, dopiero cztery lata po szkole aktorskiej. Ale za chwilę wszystko mogę stracić. Nigdy jednak nie zabiegałem o sukces czy sławę. Ja się chciałem w tym zawodzie znaleźć i robić takie rzeczy, które mnie w nim interesują. Popularność to przyjemny dodatek.

• Najpiękniejszy Polak 2005 roku. Ten tytuł to chyba ciężki balast?

– Nie. Dlaczego?

• Tak sobie Pan to przyjmuje?

– To jak z Telekamerą. Kolejna nagroda. Przyznają widzowie, czytelnicy i ja się z tego cieszę. Dzień, dwa...

• I spływa jak po kaczce?

– Fajnie jest dostać taką nagrodę. Chociaż niektórzy mówią, że to wiocha, kicha. Ja tak nie uważam. Dla mnie to przyjemna nagroda, ale zaraz wraca codzienność. I trzeba przestać się sobą zachwycać. A dalej ciężko pracować.

• Pan często powtarza, że sukces, popularność to nie jest ważne. Najważniejsze, że ma Pan dla kogo żyć.

– To też jest ważne. Tylko chodzi o to, żeby nie przekroczyć cienkiej, czerwonej linii. Żeby nie oszaleć z tego powodu. Ale rzeczywiście moim wentylem bezpieczeństwa jest rodzina. Jak mnie o to pytają, to mówię – jestem normalnym facetem, który po pracy idzie do domu, kładzie syna spać. Najpierw go wykąpie. A jeżeli mam wolne, to idziemy na sanki albo na zakupy z żoną. Najnormalniejsze życie, jakie sobie można wyobrazić. Żadnego wielkiego halo.

• Ale żyjemy w takich czasach, że słowo gwiazda nabrało wręcz histerycznego rozmiaru.

– Ja nie jestem gwiazdą. Popularny – tak. Ale naklejka gwiazda do mnie kompletnie nie pasuje. Zresztą umówmy się, że gwiazda nie pasuje do rynku polskiego.

• Dlaczego?

– Bo to za mały rynek. • I ubogi? Gwiazda musi dużo zarabiać?

– To nie jest sprawa zarabiania wielkich pieniędzy, tylko wzbudzania pewnego rodzaju emocji.




REKLAMA Czytaj dalej





• A Pan nie wzbudza emocji?

– Kiedy ja słyszę słowo gwiazda, to robię się taki mały.

• Ciekawa jestem, czego Panu brakuje. Tylko proszę nie mówić, że wolnego czasu. Bo tak wszyscy odpowiadają.

– Ale to prawda, że wolnego czasu. Chciałbym móc być przez dwa, trzy tygodnie tylko z rodziną. I mieć święty spokój. Wyrzucić telefon komórkowy. Naprawdę. Bardzo mi tego trzeba.

• Jak Pan reaguje na stworzoną w mediach rywalizację między Panem a Maciejem Zakościelnym?

– Co? Myślałem, że może chodzić o Borysa Szyca. Ale o Zakościelnego? Nie rozumiem.

• Albo porównują Pana do Keanu Reevesa. I gra w filmie, i śpiewa jak Pan.

– Nie, no pierwszy raz słyszę takie rzeczy. To cała prasa. Doklejają jakieś legendy. Tworzą mity.

• To chwilowa moda.

– Dla mnie to czysta głupota. Wymyślanie jakichś niestworzonych rzeczy na temat pewnej osoby. Ja tego kompletnie nie rozumiem. Ale jak chcą się w tym babrać, niech się babrzą. Po mnie to kompletnie spływa, jak woda.

• Za co Pan lubi aktorstwo?

– Za możliwość poznawania nowych ludzi i samego siebie. Tak naprawdę w aktorstwie trzeba lubić grzebanie w sobie. A ja to lubię. Poza tym za możliwość kreowania różnych postaci, którymi nigdy nie będziesz. I za możliwość poznawania różnych miejsc, w których nigdy nie byłem i nie byłbym, gdyby nie aktorstwo.

• Jest Pan odporny na krytykę? Jeśli się taka zdarzy. Bo do tej pory był Pan raczej głaskany.

– Nieprawda. Wiele osób mnie krytykowało. Każdy ma swoich fanów i krytyków, którym nie będę się podobać jako aktor i człowiek. Ja się do tego przyzwyczaiłem. Nie mogę więc wpadać w histerię po każdej krytycznej wypowiedzi. Ja też oceniam innych aktorów, widząc ich grę w filmie, serialu czy teatrze. Nie oceniam tylko ich życia prywatnego. Z butami w cudze życie nie wchodzę. I uważam, że nikt nie ma prawa wchodzić w moje.

• Dziennikarze oszczędnie w Pana życie wchodzą. Bo nic się nie dzieje.

– Dlatego, że są źle poinformowani, wypisują same pierdoły, w stylu, że kupiłem mieszkanie na jakimś osiedlu. Przeczytałem nawet, że mam córkę, a nie syna. Ja mam z tego tylko czysty ubaw. I propozycję dla nich – niech się zajmą swoim życiem.

• Ale to nie jest jeszcze bolesne wchodzenie z butami. Bulwarówki mogłyby napisać, że Pan wyszedł z klubu i się przewrócił.

– No i co z tego? Ja bym nie miał z tym żadnego problemu. Wyszedłem, byłem nawalony, to się przewróciłem. Przecież jestem tylko człowiekiem.

• Pozazdrościć takiej konstrukcji psychicznej.

– Ja się tego nauczyłem. Gdybym miał się wszystkim przejmować, co napiszą, to bym zmarł na zawał serca.

• Nie stracił Pan przyjaciół z powodu popularności?

– Dla mnie to rzeczy niepojęte. Może są tacy, którym woda sodowa uderza do głowy i zapominają o rzeczach najważniejszych. Ale w moim przypadku tak się nie dzieje. Ja jestem krawężnikiem z Białegostoku. Tam są moje korzenie, tam się wychowałem. Tam mam przyjaciół i znajomych, do których wracam.

• Zdecydowałby się Pan na reklamę?

– Nie mam nic przeciwko. Pojawiają się propozycje. Ale one mnie nie satysfakcjonują ze względu na produkt.

• Cóż to, pasta do zębów?

– Nie będę mówił, o jaki produkt chodzi. Ale zawsze to, co robię, musi być wobec mnie fair. Jeżeli coś mi mówi, że to nie dla mnie, to tego nie robię. Nie mogę czegoś wziąć tylko dla pieniędzy. Bo one są ważne, ale nie najważniejsze. Lubię rano wstać i spojrzeć w lustro.

• I powiedzieć sobie – jest dobrze?

- Tak, że jestem wobec siebie fair. Zagrałem w tym i w tym i jest dobrze. A reszta już nie należy do mnie. I jeżeli się zdarzy fajna reklama za fajne pieniądze, to dlaczego nie?

Ryszarda Wojciechowska

Zobacz także: Paweł Małaszyński w serwisie Film WP

sobota, 10 listopada 2007

Siemka


No to tak wyslalam list do ,,Dzień dobry tvn"
Żeby spotkac Paw
ła Ma
łaszynskiego :]
BARDZO SIE CIESZE.
:} :}
:} :} :}
:} :} :} :}
:} :} :} :} :}
:} :} :} :} :} :}

piątek, 2 listopada 2007

hey fanowie Pawełka



niepodoba mi się to zdanie Nie mówi ukochanej całej prawdy i denerwuje się, gdy ona chce pomóc w oczyszczeniu go z zarzutów. Do tego podał jej swój adres i zapomniał dodać, że mieszka w nim z prostytutką.A skąd wiecie? Zyjecie z ni m <

czwartek, 1 listopada 2007

siemka


BIOGRAFIA TWÓRCY
Nie toleruje braku tolerancji, mitomanów, ludzi niesłownych. Ceni szczerość, szacunek, przyjaźń i odrobinę szaleństwa. Idzie przez życie stawiając małe, ale pewne i przemyślane kroki. Reżyser Maciej Dejczer nazywa go ‘aktorem ekstremalnym’, a koledzy z planu żartują, że kobiety dzielą się na te, które oddałyby mu się od razu, i te, które zrobiłyby to dopiero po ślubie. Wybrany najpiękniejszym Polakiem.

Zodiakalny rak urodził się 1976 roku w Szczecinku a wychowywał na białostockim blokowisku ‘Słoneczny stok’. Wywodzi się z rodziny o wojskowych tradycjach – jego ojciec jest wojskowym, tak samo jak będąca chorążym Straży Granicznej siostra. Jako chłopiec, co sam przyznaje był łobuzem i zdarzało mu się dostawać za swoje wybryki manto. Mimo tego w domu nie odczuwał wojskowej musztry zamiast stosowania której ojciec uczył go jak być zdecydowanym i wiedzieć czego się chce w życiu.

Po zdanej maturze nie wiedział co z sobą począć, poszedł wiec na prawo które zostawił po pierwszym semestrze. Ponieważ w razie braku pomysłu na siebie miał iść do wojska postanowił posłuchać głosu serca i zostać aktorem. Do PWST zdawał trzy razy. W między czasie pracował jako kelner w hotelu Gołębiewski, barman w kilka knajpkach oraz urzędnik biura paszportowego.

Trzecia próba dostania się do szkoły aktorskiej miała być ostatnią – przyszły gwiazdor powiedział sobie jasno albo gra albo wojsko. Całe szczęście zdesperowany, dobrze przygotował się do wstępnym egzaminów. Wstąpił do krakowskiego L'art Studio, podszkolił warsztat i niedługo po tym znalazł na liście przyjętych do PWST we Wrocławiu.

Cztery lata to dla rozwoju kariery czas potencjalnie krótki. Paweł mimo wszystko właśnie w takim okresie zdołał ożenić się, zagrać dwa skrajnie różne charaktery, wyrobić sobie opinię utalentowanego aktora i zostać jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy polskiego showbiznesu. Małgorzata Kożuchowska nazwała go nawet polskim Jamesem Deanem – twierdząc, że choć jest to porównanie pretensjonalne, to w jego przypadku bardzo trafne.

Ci, którzy z nim współpracowali wiedzą, że , wiedzą również, że umie to świetnie zrekompensować zupełnym oddaniem dla ogrywanej postaci. Jak sam twierdzi, bez całkowitego poświecenia zawód aktora ‘nie ma sensu’. Pomimo niezłej renomy, uważa się za aktora początkującego, bynajmniej nie gwiazdora. . Podziwia również hollywoodzkich Ala Pacino i Dustina Hoffmana.

Jego ulubione filmy to „Dzikość serca”, „Pulp Fiction”, „Urodzeni mordercy” i „Podziemny krąg”. Lubi również obrazy Sama Perkinsa i Sidneya Lumeta. Poza aktorstwem sporo uwagi poświęca muzyce, która jest jego drugą najważniejszą w życiu pasją. Wychowywał się na klasycznym rocku, muzyce grunge i Heyu Kasi Nosowskiej. Swoje muzyczne aspiracje rozwija występując z kapelą ‘Cochise’.

Karierę zaczynał w serialach „Wiedźmin” oraz „M jak Miłość”. Szerokiej polskiej publiczności znany jest jednak przede wszystkim jako bezwzględny bandyta Grand z serialu „Oficer” oraz romantyczny prawnik, szaleńczo kochający Joannę Brodzik, czyli „Magdę M.” z serialu o tym samym tytule.

Aktora można zobaczyć w kontynuacji „Oficera” oraz w serialu TVP „Twierdza szyfrów” na podstawie powieści Bogusława Wołoszańskiego.

Odskocznią i zarazem zaworem bezpieczeństwa przed niebezpieczeństwami sławy są dla Pawła Małuszyńskiego jego żona Joanna i synek Jeremiasz, który przyszedł na świat 7 kwietnia 2004 roku. Żona Pawła, tancerka, jest jego miłością od czasów wczesnoszkolnych. Oboje mieszkali na tym samym osiedlu, chodzili do tej samej podstawówki i liceum.

Jako aktor warszawskiego teatru ‘Kwadrat’ mieszka w stolicy lecz za swój prawdziwy dom uważa Białystok który odwiedza gdy tylko nadarza się okazja. Można go spotkać w tamtejszych klubach ‘Metro’ i ‘Czarci Pub’.